Śledź mnie na:

Pijany Rowerzysta: Citra IPA (Birbant)



By  Piwny Brodacz     8.4.14    Tagi:,,,,,, 

No i w końcu udało mi się, zapominając o przebitej oponie przy pierwszej próbie (wtedy też opisałem o co mi chodzi z tym cyklem) pojechałem sobie w piękną niedzielę zrobić parę kilometrów. Co prawda miałem pewien problem z wyborem piwa, kusiło Ciechan Maciejowe, głównie przez kończącą się datę ważności ale stwierdziłem, że na tak słoneczną pogodę przyda się coś bardziej orzeźwiającego. W sumie mogę to też traktować jako oficjalny start sezonu. Lasy i drzewa, na których uwielbiam łamać sobie okulary (już 3 pary tak straciłem) czekają! W uszach towarzyszył mi głównie zespół Korpiklaani.

(klikając w mapkę odniesie was do treningu)

Trasę wybrałem taką... akurat, co by za bardzo się nie znokautować na początek wiosny. Połowę czasu spędziłem w lesie na korzeniach a drugą na asfalcie i drogach typowo polskich, czyli kratery i inne dziwolągi mało znane w cywilizowanych krajach. Rower mam przystosowany do jazdy raczej MTB, szerokie opony, z bieżnikiem na bagna i piaski. Co prawda amortyzator jest tylko dla picu i prawie w ogóle nie działa ale co zrobisz. Coś koło 14 kilometra znajduje się fajne bagienko, pełno powalonych drzew i ukrytych niebezpieczeństw. 10 metrów dalej jezioro. Idealne miejsce na spróbowanie piwka. No i zostałem zaatakowany znienacka przez owe bagno, skubane ukrywa się pod starymi liśćmi.


Z mokrym butem wróciłem szybko po plecak i wyjąłem butelkę z nonic'iem. Już po szyjce wiedziałem, że jazda piwu nie służy, trza będzie uważać przy otwieraniu. Będę musiał też jakoś rozwiązać problem nagrzewania się piwa (może chwila leżakowania w jeziorze?). Narazie jest okej bo nie smali aż tak bardzo ale latem może być problem. 


Przy poprzednim piwie panów z Birbanta stwierdziłem, że bardzo podoba mi się ich włochata etykieta. Miałem nawet małą nadzieję, że jakoś wkomponują zarost do Citry, niestety jest tylko szykowna blond peruka, smutek. Wykonanie też jakoś im nie wyszło, nadruk wygląda gorzej niż z mojej starawej już drukarki za 200zł. Kapsel golas, czarny. Piwo to jednak kompletnie inna bajka. Piana śnieżnobiała, utrzymująca się wprawdzie średnio ale pozostawiająca ładny kożuch do końca picia. No i te ślady na szkle! Kolorek iście ipny, mętny pomarańcz.


Aromat bardzo intensywny, chodząc sobie tak po pniach nie musiałem specjalnie blisko zbliżać szkła do nosa aby go wyczuć. A jaki piękny! Cytrusowość pełną parą, w tle wyczuwalna nawet lekka żywica. Gdy wróciłem do domu poczytałem sobie trochę opinii innych. Dziwi mnie ogólny pojazd po aromacie, a szczególnie po jego mocy. Wracając na solidny grunt zauważyłem coś jakby skaczący liść. Ooo, żabka.


Smak nie zawiódł mnie, tak samo z resztą jak aromat. Jest solidnie ale nie przytłaczająco. Przez ułamek sekundy robi się słodko aby nagle uderzyć goryczką. Co prawda średnią ale jej wejście jest bardzo efektowne. Jest bardzo przyjemna i zarazem delikatna. Mimo tego da się wyczuć te 60+ IBU. Smaczki wręcz identyczne jak w zapaszku, cytrusy zatopione w żywicy. Właśnie dlatego warto zabrać to jedno piwo na wyprawę rowerową. Usiadłem sobie na kładce i powoli dokończyłem Citrę.


Z uśmiechem na twarzy wsiadłem na rower i zacząłem ponownie nabijać kilometry, z większym zapałem i chęcią niż wcześniej. Wbrew temu, co głoszą media i przekonania rodem wyjęte z PRLu nie zabiłem się na pierwszym drzewie jakie spotkałem.



UWAGA: Gardzę pijaństwem za kółkiem jak każdy normalny człowiek. Posty z serii Pijany Rowerzysta  (tak, jest to tytuł sarkastyczny) mają na celu zmusić czytelników do ruchu i w nagrodę wypicia jednego, ciekawego piwa na tle przyrody. Zachowując oczywiście czas odpoczynku na zejście ewentualnych promili. Wszelkie komentarze sugerujące namawianie do prowadzenia pod wpływem będę usuwał i uważał je za brak zrozumienia i dojrzałości u komentującego.

Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

3 komentarze:

  1. No, ja dziś też degustowałem i na tak wysoką ocenę to bym się nie pokusił ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy to wpływ lekkiego zmęczenia podczas jazdy ale odczucia co do piwa miałem kompletnie inne niż większość ludzi. Chyba, że magicznie natrafiłem na dobrą butelkę (co idealnie pokazał Champion).

      Usuń
    2. Zawsze lekkie piwo po wysiłku smakuje znacznie lepiej, więc z automatu powinno dostać niższą notę za wiatr. :D

      Usuń


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com