Marek z Piwoteki ostatnio zauważył, że powoli zamieniam się w Kopyra. Mniej bloguję, więcej biegam... jeszcze zaraz wymienię piec i zacznę koaczować. Na szczęście nic z tych rzeczy, w końcu gardzę chmieleniem na chama wszystkiego co się rusza.
Dlatego ostatnio sięgam po klasykę, i to w dodatku taką, która dla wielu wydaje się być nudna. Nie ma co więcej ciągnąć tematu "nudnego koźlaka", bo jest to zwyczajnie brzydkie kłamstwo rozpowszechniane przez niektórych. A jeszcze jak mówimy o największym klasyku ze wszystkich wędzonek: Schlenkerla, to nie wiem już nawet jak mam to skomentować.
Etykieta oryginalna, klasyczna, aczkolwiek kontra w naszym ojczystym języku. Samo piwo przypomina trochę ciemny rubin z wysoką, beżową pianą. Trzyma się ona dość długo, nawet jak na warunki, w których robiłem zdjęcia.
Zabieranie się za takie klasyki nie jest łatwe. Jeszcze jakiś purysta wpadnie i zacznie wymachiwać pochodnią, że za mało wyniosłego tonu człowiek użył przy opisywaniu... Żarty na bok jednak, bo pięknie to piwo pachnie. Wędzony boczek, słody i delikatny karmel gdzieś w tle. Wędzonka nie jest jakoś szczególnie nachalna, ale za to wystarczająco wyraźna.
Nie żartowałem, jak wcześniej na FB napisałem o grzaniu piwa przy piecu. Wyciągnąłem je z lodówki, a wszyscy wiemy, że takich klasyków nie pije się mocno schłodzonych. Ciałko wyszło "w pytkę", czyli średnio zapychające. Wysycenie też średnie, do niskiego nawet. Bardzo dobrze się to sączy. Pierwsze skrzypce, czy też haki do wędzenia grają dymione słody. Skojarzenia z boczkiem mniejsze, ale nadal aktualne. Nie wiedziałem, że to kiedyś napiszę, ale zazwyczaj gryzący dym z ogniska zlepia wszystko jak poxipol. Jakbyście się nie domyślili to jest to pozytyw. Jeżeli chodzi o słodką kontrę to mamy mix karmelowo-owocowy. Te ostatnie z tych ciemnych. No i ta notoryczna, przyjemna skórka od chleba. Goryczka średnia, do delikatnej. Ma bardzo lekkie nuty ziołowe. Finisz zaskakujący, bo na coś w rodzaju gorzkiej czekolady posypanej popiołem. Wybitnie mi to piwo podeszło. Przez samą rangę browaru "wszedłem" w nie bardziej niż w kolejną polską IPA, ale czy to źle? Warte jest każdej chwili skupienia.
----------
Styl: Koźlak Wędzony
Alk: 6,5%
Ekstrakt: 17,5%
IBU: 40
Skład: zawiera słód jęczmienny.
Do spożycia: 07.2023
Dziwną rzecz zauważyłem od jakiegoś czasu. Ochota na piwo wzrasta u mnie przy niskich temperaturach. Powinno być chyba na odwrót, co nie? W końcu to latem człowiek myśli tylko o zimnym browarku przy grillu.
Zapewne jest to związane z tym, że od zawsze wolałem piwa ciemne, szczególnie stouty. Przy dzisiejszym "zapejstrowaniu" rynku trzeba się nieźle naszukać, aby znaleźć coś klasycznego. Nawet słodkie style jak np. mleczny stout można ze świecą szukać. I tak wiem, że zaraz mi tu ludki z Warszawy lub Wrocka napiszą, że u nich to nie problem... Pamiętajcie, że większość z nas żyje w miastach od 30k do 100k i nie ma takiego wyboru. Dlatego cieszy mnie niezmiernie gdy widzę w Lidlaczu takie smaczki jak dziś.
Etykieta Browaru Za Miastem należy do tych przyjemnie schludnych, że tak się wyrażę. Ładna grafika na białym tle, bez niepotrzebnego wypełnienia jej medalami czy też innymi pierdołami. Fajnie to by na puszce wyglądało. Piwo jest ciemne, prawie, że czarne. Widać jakieś tam odcienie brązu jak się człowiek dobrze przypatrzy. Piana dość wysoka i zbita. Żywot ma średni.
Klasyczny aromat kawy zbożowej z domieszką delikatnie mlecznej czekolady. Cholernie przyjemny, bez przesadnej kwaskowatości czy też słodkości. Coś mi mówi, że będzie to pięknie ułożona kompozycja. Dajcie się mu jednak ogrzać, wtedy będziecie mieć co wąchać godzinami.
Po pierwszym łyku morda mi się zaczęła uśmiechać, bo człowiek w końcu zaczyna pić piwa idealne do aury pogodowej. I to nie muszą być przecież jakieś grubasy imperialne. Słodkie Lenistwo jest gładkie i na swój sposób gęste (jak na te 16º ekstraktu oczywiście). Do tego średnie wysycenie i mamy wieczorny trunek pod kominek. Na pierwszym planie kawa, ale tym razem nie zbożowa. Już tak bardziej zajeżdża zmieloną z ekspresu. Nie wiem jakiej użyli dokładnie, ale zdaje mi się, że wyczuwam w niej nuty ciemnych owoców. Do tego czekolada, trochę gorzka, a trochę nie. Może to dlatego, że zdaje się być idealnie połączona z przypiekanymi słodami. Słodycz gdzieś w tle, taka trochę mleczno-tofii. Właśnie taki profil smakowy wolę w milk stoutach, mniej słodki. Goryczka niska, bardzo krótka. Na finiszu wybija się kwaskowatość kawy, co fajnie zakańcza każdy łyk. Cholernie dobry stout, lepszy z każdym kolejnym podniesieniem szkła.
----------
Styl: Milk Stout z kawą
Alk: 5,8%
Ekstrakt: 16º
IBU: b/d
Skład: słody jęczmienne, laktoza, płatki owsiane, drożdże S-04, chmiele, kawa ziarnista arabica.
Do spożycia: 08.02.2023