Co rok przychodzi jesień i co rok jest to samo... człowiek dziwi się jak mu szybko znikają zapasy z piwnicy. Znowu trzeba będzie zajechać do specjalistycznego sklepu, bo nie oszukujmy się... w Lidlaczu jakiś proper ciemniaków nie uświadczysz. A przynajmniej nie we wrześniu.
Dzisiaj wyciągnąłem ostatnią butelkę z premierowych piw leżakującego odłamu Pinty, czyli Pinta Barrel Brewing. Nie powiem, trochę mi to zajęło. Przynajmniej miałem co wypić w ten chłodny, wrześniowy wieczór.
Boże jak mnie tutaj dawno nie było. Parę niedziel przegapiłem, że się tak wyrażę. Mały detoks od opisywania piw się przydaje. Inna sprawa, że w końcu nadchodzi mój ulubiony okres jeżeli brać pod uwagę tylko nasz najukochańszy trunek. Dobrze wiecie, że wolę ciemne, zazwyczaj mocniejsze piwa.
Powrót do pisania zaczniemy jednak od czegoś jasnego i na swój sposób lekkiego. Butelka kupiona przez żonę podczas zakupów u niemieckiego najeźdźcy. Kooperacja AleBrowaru z teksańskim browarem Hold Out Brewing. Zapowiada się obiecująco, póki człowiek nie przeczyta etykiety. IPA z miodem rzepakowym? Ale jak to? Od razu przypomniały mi się przyjemne czasy piw z miodem gryczanym, ale w tym przypadku jakoś tak... no nie wiem.
Patrząc na etykietę nigdy bym nie powiedział, że to piwo z AleBrowaru. Tak to już jednak jest, że wiele browarów pozbywa się swojego znaku rozpoznawczego dla nowych serii. Artezan ma podobnie. Co do tej... jest OK. Nie rozumiem zmiany czcionki w nazwie, ale sama grafika na plus. Piwo ma kolor typowego lagera, złote, przejrzyste. Piana niska, szybko się ulotniła.
Słabo jest, co tu dużo mówić. W zapachu głównie kwiatowo (z dużym skojarzeniem miodowym/nektarowym) i może odrobiną cytrusów. Nieszczególnie intensywne, trzeba się nawąchać, aby coś wyczuć. Już nie wspomnę o tym, że z butelki zajechało mi lagerem bez ambicji.
Czytam opis chmieli i jakoś nie mogę w to uwierzyć... Ale może od początku. Konsystencja nawet spoko, jak dobry, chrupki pils. Wystarczająco wysycone, do wypicia w parę butelek podczas grilla w upalne popołudnie. Problem w tym, że nie dość, że miała to być IPA, to jeszcze jest to kooperacja z teksańskim browarem. Co dostaliśmy? Jakieś tam nuty chmielowe, głównie żywiczno-trawiaste, na bardzo wyraźnej podbudowie słodowej. Co najwyżej bym to nazwał (z braku lepszego stylu) american lagerem, a nie IPA. Gdzie jest ananas, cytryna, gruszka? Czytając metryczkę chmieli wygląda to naprawdę obiecująco. Goryczka taka se, łodygowa głównie. Dopiero finisz pokazuje zmarnowany potencjał. Czuć trochę ananasa mocno skontrowanego cytryną, ale to już za późno jak dla mnie. Szkoda. Plusem jest to, że nie jest ulepkowe, bo sam miód gdzieś się zagubił w smaku.
----------
Styl: IPA
Alk: 6%
Ekstrakt: 14%
IBU: b/d
Skład: słód jęczmienny, miód rzepakowy, chmiel (Sultana Lupulin, Calypso, Lotus Lupulin, BarthHaas Flex), drożdże USWC Chico.
Do spożycia: 23.08.2023