Mam coś koło 80 kilometrów do Witnicy, byłem tam nawet raz w ramach wycieczki integracyjnej. Mimo tego nie czuje sentymentu żeby bronić browaru na każdym kroku. Po prostu piwa robią kiepskie i tyle. Dziwi mnie to gdyż taki Birbant, warzący tam kontraktowo, robi bardzo dobre trunki. No dobra, mają dobry porter ale jedno piwo na ich wielki asortyment to troszkę za mało.
Dlatego właśnie z dużym dystansem podszedłem do ich IPA. Nie szukałem jej w ogóle i kupiłem dopiero dziś, gdy w pobliskim Lewiatanie (w końcu do niego tylko jeden krok) zobaczyłem dosłownie cała półkę ip-srip i lubuskiego chmielu. Będzie dodatkowo jako substytut za Das IPA z Pinty, której nigdzie już chyba nie można dostać.
Etykieta jest... neutralna. Trzyma się stylu witnickiego, ma szyszki chmielu, złoty napis IPA (którym według mnie chcieli nawiązać do Grand Championa) i kolor zielony, który nawiązuje do chmielu i jest kojarzony z województwem Lubuskim. Problem w tym, że wszystko jest sklejone jakoś tak nudnawo. Kompletnie inne doznania estetyczne daje piwo. Piana jest cholernie drobna i zbita. Utrzymuje się tak do połowy picia ale bardzo ładnie oblepia szkło. Kolor pomarańczowy, zmętniony. Całość bardzo ładnie się prezentuje.
To nie szata zdobi piwo więc zaczynam wąchać. Eee, co? Wciągam i wciągam i się nawciągać nie mogę. Jak jakiś narkoman na odwyku. Bucha z tego cytrusami na odległość, tropiki, może i nawet lekka żywica. I tak praktycznie do końca picia. Czy ja śnię? Masła w tym nie ma, nie mówiąc już o innych wadach. Zaintrygowany przechylam szybko nonica i... zachłysnąłem się. Ta gorycz! Jest mocna ale także nieokiełznana. Trochę zalatuje młodym piwem, jeszcze nie do końca ułożonym. Plus na pewno za to, że nie zalega i nie męczy prawie w ogóle. Zaraz za nią kroczą cytrusy w tropikach i lekki, słodki karmel, który próbuje jakoś walczyć z tą goryczą (przegrywa jednak z kretesem). Co prawda nie jest to najbardziej goryczkowa IPA jaką piłem ale utrzymuje się w górnej granicy środka. Jak na pierwszy raz bardzo fajnie wyszło, no i w końcu smacznie i bez wad. Taka trochę młodociana Punk IPA im niechcący wyszła, wszystkie smaki wirują bez opamiętania jak osa przykryta szklanką spodem do góry. Ma to z początku swój urok ale muszą to piwo okiełznać. Ocena troszku zawyżona na zachętę, może w końcu nadszedł czas odnowy dla browaru w Witnicy? Mam też dziwne wrażenie, że butelka butelce nie równa (czytając opisy innych).
PS: Uwaga, piłem to piwo ponownie w październiku 2014 i był to istny miks z syropem na kaszel dla dzieci, taki ze sztucznymi, słodkimi dodatkami. Było tak obleśne, że nie chciało mi się robić całego picia powrotu do niego więc postanowiłem tylko zostawić notkę przy degustacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz