Kolejne piwo, które przytargałem do domu w rękach swych prosto z browaru Haust w Zielonej Górze. Dopiero gdy wyjąłem je z reklamówki zauważyłem, że nie nakleili mi etykiety podczas butelkowania. No cóż, smutek mnie pogrąża niesamowity ale trzeba iść dalej!
Wyciągając otwieracz nie wiedziałem nawet co to za piwo, pamięć mnie zawiodła i nie potrafiłem sobie przypomnieć, co oprócz portera i citry kupiłem w browarze. No nic, będzie pewnego rodzaju blind test. Pach i kapsla nie ma. Niuch z butelki dużo nie wniósł, słaby chmiel, lekkie cytrusy. No nic, zobaczmy co się stanie w w kuflu. Leje się ładnie, piana rośnie równomiernie i pozostaje na parę chwil. Na szczęście nie znika do końca tylko zamienia się w średniej wielkości kożuszek. Kolor mi się średnio podoba, jest niby złoty ale jakiś taki wyblakły.
Pijemy, pierwszy, drugi i trzeci łyk. Hmm, jest gorycz i są chmiele. Niby mnie to na IPA wygląda ale jakoś tak... no nic, szybki przegląd internetu i już wiem. EPA czyli English Pale Ale. Dlatego ta gorycz wydawała mi się inna, w sumie to słabsza po prostu. Pijemy dalej, wdziera się taka lekka ziemistość z żywicą w parze. Baaardzo daleko, gdzieś w oddali, za siedmioma górami machają mi cytrusy. Małe wysycenie to plus w tym piwie.
Nie jest to piwo wybitne, za słabe trochę jak na mój gust. Takie "masz goryczki ale nie za dużo bo mamusia nie pozwala". Idealne dla ludzi, którym dopiero co wdarła się myśl, że chcieliby wypić coś bardziej wyrazistego niż tylko te nudne koncerniaki.
Taki wstęp do goryczki.
www.haust.pl / Gdzie wypijesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz