Śledź mnie na:

Powder Man (Birbant)



By  Piwny Brodacz     5.5.17    Tagi:,,,,, 

Nawet nie wiem kiedy ten kwiecień przeleciał... Trochę choroby, dwa wesela, praca w korpo i człowiek nie wie gdzie ręce włożyć. Piw też zaskakująco mało wypiłem, aczkolwiek mam parę w kopiach roboczych. Dlatego koniec z tym, trzeba znowu ożywić bloga.

Zaczniemy sobie od specyficznego superbohatera ze stajni Birbanta. Niby reprezentuję zamuloną vermont IPA... ale chłopaki nie byliby sobą gdyby nie spróbowali czegoś nowego. Do warzenia użyli pudru lupulinowego (taki wymrażany proszek z chmielu). Czy mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko z oczywistym chwytem marketingowym? Sprawdźmy.



Sylwetki postaci na etykietach birbantowych to jeden z lepszych pomysłów graficznych jeżeli chodzi o nasz piwny rynek. Widać, że agencja FLOV ma uzdolnionych grafików, bo nawet ich wzory eventowe (np. przy okazji PiS & Love) dają radę. Dlatego dziwi mnie to, że etykieta do pierwszego piwa z mojego miejskiego browaru jest taka prosta... Ale o tym w innym wpisie może. Wracając do dzisiejszego bohatera... w szkle wygląda wyśmienicie, to mu trzeba przyznać. Złoty kolor, lekko przyciemniony i dość mocno (ale też równo) zmętniony. Na pewno nie tak jak wcześniej wypite przeze mnie piwa reprezentujące ten styl. Śnieżnobiała, wysoka piana zanika w średnim tempie i mimo średniej wielkości pęcherzy bardzo ładnie się prezentuje. Lacing jest zabójczy, ślicznie oblepia ścianki.


Nie wiedzieć czemu aromat Powder Mana wydaje mi się być jakiś taki... ciepły. W sensie przytulny, kojarzący się z ogniskiem w kominku. Dziwne, przecież to piwo jasne i to w dodatku IPA. Pomijając ten fakt można stwierdzić, że jest tak jak być powinno. Na pierwszym planie wyraźne tropiki, bardziej miks niż jakiś szczególny owoc. Do tego trochę nafty w tle, która fajnie się wpasowała w resztę. Całość nie jest jakaś wybuchowa jeżeli chodzi o intensywność, ale za to utrzymuje się praktycznie do końca.

No no, nie będzie to lekki vermoncik. Już na samym początku czuć ciałko, które zdaje się być ciut za wysokie jak na IPA, ale zarazem idealnie odzwierciedlające wygląd tego piwa. Wysokie nagazowanie dodaje trochę rześkości i dzięki temu Powder Mana piję się całkiem przyjemnie, chociaż nie wiem czy bym dał radę wypić więcej niż dwa przy jednym posiedzeniu. Smakowo za to jest bardzo proper. Mamy moc cytrusów wymieszaną z tropikami. Liczi, mango, melon, pomarańcze... jakaś limonka też się znajdzie. To wszystko pokryte bardzo delikatną posypką ziołową na fajnej podbudowie pszenicznej. Goryczka wyraźna, ale punktowa z takim posmakiem albedo grapefruita. Fajnie wprowadza w dość wytrawny finisz (w sumie to całość leży bardziej po tej wytrawnej stronie). Tutaj już tylko kwaskowate cytrusy (głównie grapefruit) i żywica. Gdzieś w oddali trawiaste nuty się nawet pojawiają. No i co? Całkiem przyjemna IPA panom z Birbanta wyszła. Trochę nie do końca wiem co miały te zmrożone chmiele w proszku dodać, ale kto by się tym przejmował?

----------

Styl: Vermont Cryo IPA
Alk: 6,5% Obj.
Ekstrakt: 15,5°
IBU: 25
Skład: słód (pale ale, pszenica), płatki owsiane, chmiel (Mosaic, Simcoe, Zeus, Cita Cryo, Simcoe Cryo), drożdże S-04.
Do spożycia: 23.12.2017

Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

1 komentarz:

  1. O co mogło chodzić z tym azotem? Z doświadczenia wiem że jak w przemyśle spożywczym używa się azotu, to głównie po to żeby uzyskać więcej z tej samej ilosci półproduktu. Pył chmielu to zawsze więcej chmielu pozostałego w niefiltrowanym piwie ,niż tylko aromat wydostający się z samej szyszki

    OdpowiedzUsuń


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com