Śledź mnie na:

Dzień Porteru Bałtyckiego 2021



By  Piwny Brodacz     23.1.21    Tagi:,,,,,, 

 


Święta, święta i po świętach. Ale czy na pewno? Nowy rok, nowe rozstawienie jak to mawiają ludzie. Jednym z pierwszych świąt craftowych jest masonowy Baltic Porter Day, w dodatku jest to jeden z ważniejszych tego typu dni, jeżeli chodzi o nasz światek piwny.


Ilość porterów uwarzonych specjalnie (lub nie, ale wypuszczonych w okolicach trzeciej soboty stycznia) jest naprawdę duża. Chociaż... Tomek z Piwnych Podróży i tak by pewnie wszystkie zdegustował na raz. Ja mam trochę inne podejście, bo postanowiłem sięgnąć do piwnicy po swoje oręże.



Leży tam "trochę" porterów i stoutów, w to mi musicie uwierzyć. Wiele jest już daaawno po terminie i właśnie jednego z nich zabrałem ze sobą. Porter z Okocimia był kiedyś książkowym przykładem naszego czarnego złota. Że niby z koncernu takie rzeczy? Oj tak. Koncerny były dobre w te klocki za dawnych czasów.



Data ważności do marca 2016 może Wam dużo uświadomić. Na przykład to, kiedy ostatni raz piłem dobrą warkę tego piwa (później miałem naprawdę mieszane uczucia). Niestety przez ten czas aromat ulotnił się znacznie. Są delikatne rodzynki, kawa i szczypta popiołu. Po ogrzaniu wchodzi też karmel. Ładnie by to drażniło nos, gdyby intensywność nie uciekła po latach. Ciałko nadal wyczuwalne, wysycenie za to poszło w dół. Smakowo typowy, czysty porter. Dobrze zbalansowany jeżeli chodzi o słodycz/wytrawność. Palony karmel sprzecza się z kawą, ta jest dość specyficzna w dodatku. Taki mix palonych ziaren z Anatolem (żona pija, to wiem). Goryczka niska. Po ogrzaniu dochodzą też rodzynki. Do finiszu czuje człowiek, że za długo go trzymał w piwnicy niestety. Końcówka bowiem to najbardziej intensywna część tego piwa... i w całości wytrawna. Takie cholernie przyjemne połączenie kawy i czekolady. No i co? Po cholerę to tyle trzymać w piewni? Tylko dobry porter pogorszyłem, tak o dwa lata za dużo leżał moim zdaniem.

Przerwa tej, na serniczek.


Teraz coś z nowości, od chłopaków z Birbantu. Postanowili oni ostatnio wlewać swoje "grubasy" do puszek małych. Jak dla mnie bomba, szczególnie przy tak zajebistej grafice na etykiecie. Samo piwo już na papierze zastanawia. Głównie przez dodatek syropu klonowego. Takie coś może łatwo zabić balans, jak i całe piwo. Trochę to czuć w aromacie, bo jedyne co mi przyszło do głowy to cholernie mocna, ale też zalana słodyczą kawa. Wiecie, taka której nie lubię, bo kto słodzi kawę do diaska?! W smaku już jest lepiej. Ciałko fajne, na pewno go nie brakuje. Wysycenie też bardziej niskie niż średnie. Na pierwszym planie dobrze wypalona kawa, mocna. Zaraz za nią syrop klonowy, bardzo intensywny. Czuć, że ma chrapkę przykryć wszystko swoim kleistym cielskiem, ale na szczęście kawa mu nie pozwala. Problemem jest jednak to, że oprócz dopełniającej czekolady nie wyczuje człowiek nic więcej za bardzo. Owszem, po ogrzaniu wychodzi trochę rodzynek, ale jest ich za mało, aby mogły konkurować (albo i nawet współpracować) z syropem. Trochę się to wszystko rozlazło niestety.


Następny w szkle wylądował porter z Brofaktury. Można powiedzieć, że to swoista nowość. W aromacie dość intrygujący: skórka od chleba, bardzo delikatna śliwka i trochę słonecznika. Po ogrzaniu wychodzi jeszcze kawa. Gdyby nie te śladowe ilości śliweczki miałbym problem ze sklasyfikowaniem go jako porter. Pomijając ten fakt... mógłbym wąchać to godzinami. W ustach przyjemne ciałko, tekstura też dość specyficzna. Taka... kremowa. Wysycenie średnie do niskiego. Smakowo dużo kawy zbożowej, prażonego słonecznika i ogólnej paloności. Na szczęście styl ratuje bardzo przyjemne połączenie karmelu i śliwki. Goryczka niska, lekko palona. Na finiszu głównie Anatol. Całość wyjątkowo dobrze ze sobą gra i nie potrzebuje już na pewno leżakowania w piwnicy. Z kija piłbym cały wieczór.


Ostatnim porterem pitym przeze mnie tamtego wieczoru był niezawodny Imperialny Nafciarz z Brokreacji. Wersja 28° Plato. Pisałem już o nim nie raz (np. o tutaj albo tutaj) i tego wieczoru utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że jest to ich najlepsze piwo i jedno z najlepszych ogólnie w całej historii craftu polskiego. Każda wersja to cholerny majstersztyk. Nie będę się rozpisywał, bo wersja 28° Plato jest po prostu podstawką do potęgi drugiej. Must have i tyle, przeczytajcie wspomniane wcześniej posty po prostu.

Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

1 komentarz:

  1. Szacun za tak długie leżakowanie porteru z Okocimia :)
    Też mam hopla na tym punkcie i mam jeszcze starszą wersję w swojej piwniczce.

    OdpowiedzUsuń


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com