Szczerze? Myślałem, że już dawno opisałem artezanowego Elektrolita. Może to i lepiej, że nie... patrząc na niektórych ludzi oceny sprzed paru lat. Niby fajne, okej, 5/10 cześć i poćwicz. Pijąc je dzisiaj stwierdzam, że albo ludzie nie mieli wtedy weny, albo Artezan się mocno poprawił.
Nie będę się jednak nad tym rozpisywał, bo wszyscy wiemy jak to jest w internetach. Ważne jest to, że akurat dzisiaj byłem cholernie spragniony i piłem co popadnie. Nawet bezalkoholowe Somersby...
Dużo Wam nie napiszę o aromacie, bo... no pachnie to kwaśną morelą i tyle. Może jakby się człowiek uparł to by też wyniuchał jakieś solne nuty. Nie żeby to było coś złego. Po prostu aromat nie grzeszy złożonością czy też nawet jakąś mocą. Dość szybko ulatnia się ze szkła.
Tak jak nienawidzę gazowanych (prawdziwych) elektrolitów (czy też nawet samej wody) tak w tym przypadku mógłbym to wypić jednym duszkiem. Szczególnie po wyścigu. Orzeźwiające jak cholera, wysycone też sowicie. W smaku mocno kwaśne, puryści Gose mogliby się przyczepić. Mi jak najbardziej odpowiada. Jest morela, ale też brzoskwinia i mango. Nie wiem skąd, nie pytajcie się mnie. Robią za takie dalekie tło. Podstawą delikatna pszenica. Co najważniejsze jednak to to, że jest sól. Jak w dobrym izotoniku. Uwielbiam ją w tym zastosowaniu. Goryczki nie ma, bo po co ona komu tutaj. Na finiszu trochę słabo, bo są tylko jakieś tam owocowe pomrukiwania. Ogólnie bardzo dobry eksperyment. Szczerze nie pamiętam, abym tak dobrze odebrał poprzednią wersję, która miała premierę chyba w 2016 roku.
----------
Styl: Apricot Gose
Alk: 5%
Ekstrakt: 12%
IBU: b/d
Skład: słód jęczmienny, przecier morelowy, płatki owsiane, chmiel, drożdże, sól himalajska.
Do spożycia: 09.10.2022
Etykieta kolorowa, ale też wektorowa na swój sposób. Fajnie dobrany gradient i mała butelka dobrze prezentują się na półce. Piwo wygląda jeszcze lepiej. Czarne, jak smoła i wizualnie gęste. Ciemna, beżowa piana dziurawa, ale o dziwo trzyma się dość długo.
Intensywny aromat nie daje mi spokoju. Dawno już takiego nie wąchałem, utrzymuje się cholernie długo w szkle. Nawet jak pozostały może ze dwa łyki tylko. Palone słody, multum ciemnych, suszonych owoców i kawy zbożowej. No i ta czekolada, o mój Boże. Aż się boję, że przedawkuję i wciągnę to piwo nosem w całości.
Szybki łyk na rozpoznanie i znowu pełen zachwyt. Czuć ten jakże prawilny ekstrakt. Piwo jest oleiste, oblepiające, ale też puszyste. Na moje to zasługa słodu żytniego. Ale bym sobie teraz wypił takie grube żytnie, jak za dobrych czasów żytnich wypustów Pinty. Wracając do Wonderland, wysycenie niskie, czyli nie psuje odbioru tego grubaska. Na pierwszym planie czekolada, gęsta i nie biorąca jeńców. Taka pół na pół słodka z dodatkiem kawy zbożowej i nutą opiekanych słodów. W tle owoce, suszone, ale bez skojarzeń z kompotem świątecznym. Tu bardziej wisienka z wysokiej jakości czekolad alkoholowych. Sama wędzoność robi za uzupełnienie, ale takie dość wyraźne. Pięknie to jest wszystko ze sobą połączone. Goryczka niska, ot takie małe ukłucie. Większej nie potrzeba, uwierzcie mi. Na finiszu kakao, więcej wytrawności i nuta przyjemnego alkoholu. Ten ostatni tak w ogóle bardzo dobrze ukryty po całości. Rozgrzewa od środka, a nie w smaku. Zakochałem się w tym piwie. Cholera wie jednak czy tak się ułożyło, bo trochę u mnie już przeleżało. Nieważne. Pyszne jest.
----------
Styl: Smoked Imperial Baltic Porter
Alk: 10.8%
Ekstrakt: 30%
IBU: 4/10
Skład: słód (pilzneński, wiedeński, monachijski jasny i ciemny, karmelowy, czekoladowy, żytni), chmiel, drożdże.
Data rozlewu: 03.01.2022
Zaskakujące jest to jak jeden browar potrafi mieć swojego rodzaju karuzele wzlotów i upadków. Patrząc na moje doświadczenia z Browarem Fortuna to historia zaczęła się bardzo przyjemnie. Jak się pewnie domyślacie były to Komesy, pite na WFDP jeszcze na zamku. Potem był okres dziwacznych wpadek jakościowych. Na końcu... Marcin wylądował w browarze i wszystko znowu było cacy.
Fortuna ma swój podział na piwa. Hmm, nazwijmy to z niskiej, średniej i wysokiej półki, żeby nikogo nie obrazić. Trzyma się tego i dodatkowo pozwala Marcinowi na pewnego rodzaju wariacje (wiecie, te wszystkie beczki, wymrażanki itp.). Inna sprawa, że sponsoruje wyścigi rowerowe w moim regionie, co skutkuje darmowymi bezalko po wyścigu. Ostatnią akcją promocyjną była kooperacja ze skarbem narodowym, jakim jest Pan Makłowicz. Dzisiaj spróbujemy dodatkowo jeszcze świeższej nowości, czyli ich podejścia do witbiera. W końcu lato nadchodzi wielkimi krokami. Samej nazwy pozwolę sobie nie skomentować, he he.
Białe
Pachnie to świeżutką pomarańczą, aż miło. W tle pszenica i kolendra. Zapowiada się mocne orzeźwienie, co nie wszystkim się udaje osiągnąć aromatem. Coś mi to przypomina z dawnych czasów raczkującego jeszcze craftu polskiego... no nie przypomnę sobie no.
Oh taaak. Przy okazji koszenia trawy (i nadciągającymi chmurami z deszczem) wchodzi jak złoto. Lekkie, przyjemne, orzeźwiające. Wysycone dość mocno, ale jeszcze bez przesadyzmów. Podstawą pszenica oczywiście, ale krok za nią mocne uderzenie cytrusów, w tym przypadku zestu pomarańczy. Kolendra taka jaką lubię, czyli gdzieś w tle aczkolwiek wyraźna na swój sposób. Ile to już mieliśmy w naszym światku piwnym pszenic dosłownie zasypanych tą przyprawą... Goryczka znikoma, ot takie uszczypnięcie lekkie. Finisz wytrawniejszy. Znika słodowa słodycz, a więcej jest cytrusa. Przyjemnie to wszystko się zgrało ze sobą. Oj będziem to pić litrami na lato.
----------
Styl: Pszeniczne z Cytrusową Nutą (no raczej witbier czy coś)
Alk: 4,5%
Ekstrakt: 11,5%
IBU: 2/10
Skład: słód (pilzneński, pszenica), chmiel odmian goryczkowych, skórka pomarańczy, kolendra, drożdże.
Do spożycia: 13.05.2023
Arcy IPA
Wiecie czym to pachnie? Pszenicą mandarynkową. Nie wiem gdzie ludziska wyczuwali w tym jakieś inne cytrusy. Coś jak wheat IPA na bazie samych mandarynek. Najwidoczniej chmiele poszły w aromacie na zaplecze. No chyba, że te eksperymentalne odmiany od Polish Hops wniosły jeszcze więcej mandarynki.
Szybkie dwa łyki i już wiem, że pierdolamento internetowe o wodnistości są wyssane (dosłownie) z palca. Jak dla mnie idealna dwunastka z dużym potencjałem orzeźwiającym. Wysycenie trochę za mocno szczypie, mogłoby być ciut niższe. Smakowo... niebywałe zdziwienie mnie dopadło, bo spodziewałem się głównie słodyczy. Dostałem pszeniczną podbudowę okraszoną starkowanym, cytrusowym albedo i polaną mandarynkowym sokiem. W tle da się wyczuć inne owoce, najbardziej pomelo i pomarańczę. No jest to IPA, co do tego nie mam wątpliwości. Szczególnie, że grapefruitowa goryczka jest bardzo ładnie zaznaczona. Finisz delikatnie ziołowy. Całość znowu wchodzi jak złoto i do tłustej kiełby z grilla będzie idealną kontrą. Po jakimkolwiek wysiłku też wejdzie idealnie, i to ze smakiem!
----------
Styl: Session IPA
Alk: 4.2%
Ekstrakt: 12.2%
IBU: 5/10
Skład: słód (pilzneński, pszenica), płatki owsiane, chmiel (Hallertau Blanc, Elixir, Mandarina Bavaria), sok z mandarynek z Dalmacji, drożdże.
Do spożycia: 26.03.2023
Proste etykiety najwidoczniej najlepiej przyciągają ludzi do półek w dużych sklepach. Nic specjalnego na niej nie ma, a samo piwo znika zadziwiająco szybko (patrząc na inne browary craftowe w tym sklepie). Zwykły Kowalski widząc maziaje albo inne "dzieła sztuki" myśli zapewne, że to jakiś soczek. Piwo zamglone, ciemny bursztyn. Piania niska, szybko zanika.
Powiem Wam, że z zapachu to to jest podobne zupełnie do nikogo. Jakaś tam lekka słodowość się unosi, ale nic poza tym. Dziwne nie? Z początku tak... Dajcie się mu ogrzać trochę. U mnie dopiero w połowie szklanki wyszły nuty tytoniowe i kwiatowe.
Po pierwszym łyku wiedziałem, że to piwo siądzie mi tak, jak testy z anglika w szkole (powiedzmy, że byłem dobry). Na pewno macie jakiś konkretny styl, który Wam się akurat kojarzy z grillem w ciepły, letni wieczór. U mnie jest to bitter, bo jest to wręcz idealne piwo na takie posiadówy. Ciałko idealnie pasuje do karkówki, wręcz ją komplementuje. Wysycenie średnie, też w punkt według mnie. Jest wyraźna podstawa słodowa w postaci tostów z lekkim karmelem. Na niej szczodrze posypane chmielem: jest tytoń i dawno nie pita przeze mnie ziemistość. Ahh, jak to pięknie wchodzi mówię Wam. Mocno w tle nawet się morela pojawia. Goryczka średnia, ale wystarczająca (chociaż nie pogardziłbym ciut wyższą). Do finiszu mogę się jedynie przyczepić, bo jest dość pusty. Chociaż w sumie... wystarczy żeby był wytrawny, a taki właśnie jest: tytoniowo-pokrzywowy. Piłem wiele przedstawicieli tego stylu i większość (z polskiego craftu) była zwyczajnie w świecie za słodka, tutaj tak nie jest na szczęście. Wiosna, gdzieś ty jest?! Głupio byłoby, gdybym musiał siedzieć w zimowych ubraniach na działce przy grillu z bitterem w ręce
----------
Styl: Extra Special Bitter
Alk: 5,6%
Ekstrakt: 14 BLG
IBU: b/d
Skład: słód (pilzneński, monachijski, Maris Otter, Red Crystal, Pale Chocolate), płatki pszeniczne, cukier, chmiel (Flex, East Kent Goldings, Lubelski), drożdże SafAle S-04.
Do spożycia: 22.11.2022