Śledź mnie na:

Lotna premia w Zielonej Górze



By  Piwny Brodacz     14.5.23    Tagi:,, 

 

Tak wiem, że jeszcze nie wrzuciłem wpisu z WFP, ale obiecuję poprawę. Mam chyba 3-4 posty do wrzucenia na bloga i w końcu może znajdę na to czas. Dzisiaj jednak szybka relacją z sobotniej wizyty w Zielonej Górze. Odbyła się tam bowiem kolejna edycja Lotnego Festiwalu Piwa.


Propsuję od dłuższego czasu taką formę festiwalu. Mniejsza ilość browarów (chociaż w tym roku było ich więcej niż poprzednio) - mniej zajętego miejsca i większe pole do popisu jeżeli chodzi o mnogość eventów. W tym roku będzie ich aż 10. Lokalizacje też niczego sobie. W Zielonej był to główny plac w centrum miasta. Dużo przypadkowych przechodniów wbijało się napić piwa.





Wbiliśmy koło 13:00 i mieliśmy do dyspozycji 3-4h góra. Wziąłem ze sobą mniejsze szkło, bo wieczorem wchodziła działeczka i planszówki z kolegami - człowiek musiał być ogarniający, co by go nie próbowali okantować przecież. Plan zatem był prosty: zacząć od czegoś lekkiego no i... prawie się udało.






Wega, czyli summer ale od browaru Mintaka ma jedynie 2.8% i jest mega orzeźwiające. Amarillo też się pięknie przebija. Potem jednak... podszedłem do browaru Gwarek i się skończyło rumakowanie. Onyx, czyli imperialny stout z kokosem, kakao, wanilią i solą to moja top3 tego dnia. Do tego pszeniczne z ogórkiem z browaru Sady i doppelbock z Nieczajny. Grubasów było więcej. Np. takie Bonjour Mon Cheri, czyli pralina wiśniowa z Magic Road. Musiałem się jednak trzymać w ryzach, a ciężko było przy tak zróżnicowanej ofercie. Dzięki Bogu nie mieli tylko pejstri-srejstri.






Otwarty festiwal w środku miasta ma jeszcze jeden plus. Ludzie nie krępowali się przychodzić z dziećmi lub/i psami. Luźna atmosfera górowała cały czas. No może z małą, 5 minutową przerwą na ulewę z gradem.





Jedzenia było dużo, ale nie byliśmy z żoną już ładnych parę lat w pobliskim Burger House - czyli jedynej słusznej burgerowni w mieście. Dlatego postanowiliśmy się tam wybrać całą paczką (dosłownie 10 metrów od placu). Z przyjemnością stwierdziliśmy, że jakość żarcia jest nadal na wysokim poziomie, a i ceny jakoś bardzo nie wzrosły.






Więcej Wam nie napiszę, no bo ile można zrobić w tak krótkim czasie? No może tylko tyle, że gratuluję chłopakom bardzo dobrej organizacji. Was zostawiam z resztą zdjęć, pozdro!













Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com