Śledź mnie na:

CANdencja: chłód, małpy i lenistwo



By  Piwny Brodacz     14.11.20    Tagi:,,,,,,, 

 


Dzisiejszy wpis z serii CANdencja będzie trochę inny... Po pierwsze primo: wziąłem aparat. Tak wiem, już daaawno tego nie robiłem. Po drugie primo, ultimo: wziąłem też szkło. Dziwna sprawa, szczególnie po tym jak Wam pisałem kiedyś, że nie będę tego robił.


Dlaczego więc? Ano dlatego, że zimno się robi powoli (dzisiaj 6 stopni), a plecak sprzyja ogrzaniu. Plus kurtka zimowa nie przeciera się przez szelki tak jak drużynowe ciuchy. W słuchawkach nowy album Bring Me The Horizon.




Pojechałem na serwisówkę przy drodze ekspresowej. Jakoś nie miałem ochoty śmigać po lesie po tym, jak wczoraj zmarzłem cholernie na szosie (dlatego też dzisiaj za dużo zdjęć nie będzie). Słońce wyszło parę razy, ale ogólnie więcej chmur na niebie było co tylko potęguje uczucie zimna. Im człowiek starszy, tym gorzej przestawia się na taką pogodę...



O dziwo widziałem chyba z 6 biegaczy, którzy... biegali. Dwóch z nich miało krótkie spodenki co mnie zdziwiło bardziej, niż para gęsi na polu mniej więcej pod koniec jazdy. Przypominam, sześć stopni.




Po ostatnich jazdach w błocie (i deszczu) w końcu postanowiłem przejść na smar do warunków mokrych... efekt widzicie na zdjęciach. I weź to potem wycieraj, o dźwiękach jakie potem wydaje łańcuch nawet nie wspomnę. Z chęcią jeździłbym cały rok "na sucho", ale się nie da po prostu.



Piwo otworzyłem mniej więcej w połowie trasy. Bałem się z początku, bo nic nie wyleciało po otwarciu puszki, a wiecie przecież, że wożę je w koszyku na bidon. Czyżby niedogazowany soczek mnie czekał? Nic z tych rzeczy. Piwo jest soczyste, dobrze nasycone i z dość wyczuwalnym ciałkiem. Pachnie przepięknie: pomarańcza, brzoskwinia, mango i może trochę ananasa. Najlepsza jest jednak cytryna, która się przegryza przez to wszystko dość wyraźnie. W smaku podobnie, ale dochodzi delikatna ziołowość, a goryczka ma profil ewidentnie grapefruitowy. Nie jest też jakoś szczególnie nachalna, co pasuje do new england IPek. Muszę też wspomnieć o finiszu, który ewidentnie daje skórkami pomarańczy, limonki itp. Dzięki czemu mamy wytrawny finisz. Bardzo dobra małpa muszę przyznać.


Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com