Śledź mnie na:

Vermont w dwóch odsłonach (Pinta vs Deer Bear)



By  Piwny Brodacz     20.1.17    Tagi:,,,,,,,, 

Nowe trendy w piwnym świecie to norma. Czy to beczki, czy też hype na jakiś egzotyczny lub patriotyczny dodatek (śledzik np.). Są też takie bardziej przyziemne wymysły piwowarskie jak na przykład mocno nachmielony... muł, który zyskał dużą popularność za oceanem. Tak bowiem w skrócie można opisać styl Vermont IPA (czy też New England IPA).

Dobrze wiecie, że znudzony jestem już wszelakimi odmianami ip-srip. Problem w tym, że wokół tego stylu powstał już taki hype, że nie dało się przejść obok obojętnie. Udało mi się dorwać dwóch najbardziej znanych przedstawicieli tego gatunku (krajowych oczywiście). Jeden uwarzony w kooperacji z multitapem Kraftodajnia nawet. Dlaczego nie miałbym zrobić małego porównania? Oceniając w ciemno wydaje mi się, że Deer Bear wypadnie lepiej. No, ale nie ma co się domyślać, w końcu wróżbitą nie jestem. Trzeba sprawdzić na własnej skórze (albo i nawet na przełyku). 


Vermont IPA (Pinta)



Panowie z Pinty mają czasami podrygi artyzmu i na ten swój szablon etykietowy wrzucą coś, co w jakiś sposób nawiązuje do samego piwa. Tym razem tak nie jest, no chyba, że wystarczy Wam sama litera V. Piwo za to wygląda bardzo ładnie. Owszem jest mętne, ale nie powiedziałbym żeby przypominało muł. Ma ładny pomarańczowy kolor i śnieżnobiałą pianę, która trzyma się ścianek. Minusem na pewno jest to, że pęcherze ma wielkie jak wykruszenia na polskich drogach, ale nie powiedziałbym, że przeszkadza to jakoś szczególnie w odbiorze całości.


O Jezu Nazareński jak to pachnie. Po ostatnich tzw. porażkach nosowych (np kokosy z Artezana i AleBrowaru) czekałem na coś, co przestawi mi porządnie przegrodę nosową. AIPA z Pinty tak mnie z kolanka potraktowała, że będę się musiał leczyć minimum 2 tygodnie na L4. Definitywnie "Citra na sterydach" wiedzie prym, to Mosaic jest tutaj panem. Wybija się mango i brzoskwinia, lekko przegryzione cytryną dla równowagi. W tle delikatny karmel i żywica. No piękny aromat no, i to biorąc pod uwagę moją niechęć do kolejnych ip-srip.

Nie spodziewałem się lekkiego piwa, w końcu ekstrakt jakoś szczególnie niski nie jest. Nie zdziwiłem się więc, gdy poczułem trochę ciała, ale na szczęście takiego niezapychającego. Wysycenie na średnim poziomie, według mnie mogłoby być odrobinę wyższe. Jeżeli chodzi o smaczki to... coś się zmieniło. Owszem króluje chmiel Mosaic ze swoją specyficzną mieszanką mango, cytrusów i żywicy, ale w tle pojawia się też jakaś taka dziwna słodycz (oprócz tej karmelowej). Jedyne co mi do głowy przychodzi to soczysta gruszka. Do tego przyjemna goryczka. Wyraźna, ale nie wykręcająca mordy. Profil... bardziej żywiczny niżeli cytrusowy. Sosna dominuje też na finiszu wraz z bardzo delikatnym posmakiem nafty. Wbrew pozorom całość wydaje się być gładka i sesyjna... na swój sposób oczywiście (biorąc pod uwagę pełnię). Od razu zatęskniłem za karkóweczką z grilla... 

----------

Styl: Vermont IPA / AIPA
Alk: 6,1% Obj.
Ekstrakt: 15,5°
IBU: 54
Skład: słód (pilzneński premium, pale ale), cukier, chmiel (Citra, Centennial, Mosaic, Columbus), drożdże Safale S-04.
Do spożycia: 14.07.2017

www.browarpinta.pl


Piwowar Domowy Vermont IPA (Deer Bear)


Etykiety Deer Bear podobały mi się od samego początku. Lubię takie komiksowe postacie. O ilę się nie mylę widoczny powyżej miś znajduje się na każdym piwie z serii "Piwowar Domowy". Co do samego trunku... nie dajcie się zwieść zdjęciom, piwo jest zaskakująco blade. Taka niby pomarańcza, ale o kolorze skóry nerda w grubych oprawkach, który pierwsza raz wyszedł się opalać na plażę. Tutaj już może człowiek stwierdzić, że patrzy na pewnego rodzaju muł w szklance. Piana znikoma, za cholerę nie chciała się utworzyć. Kożuch widoczny poniżej znikł bardzo szybko.


Może i aromat nie jest tak intensywny jak u Pinty, ale za to nadrabia jednym z moich ulubionych owoców. Oczywiście główną rolę grają cytrusy i tropiki, ale bardzo fajnie i wyraziście wybija się też grapefruit. Za tło robi karmel i żywica, niestety w tej właśnie kolejności. Gdzieś z tyły lekka nafta. Źle nie jest, ale mogłoby być trochę mniej karmelu. Po jakimś czasie całość zaczyna mocno przypominać multiwitaminowy sok.

Odczucie w ustach podobne jak u poprzednika. Może trochę bardziej gładkie się wydaje przez płatki owsiane, ale za to też bardziej zapychające. Nagazowanie trafione w punkt, średnie do wysokiego. Smakowo na szczęście nie jest tak słodkie jak w aromacie. Nie zmienia to jednak faktu, że mogłoby być bardziej wytrawne. Początek wydaje się być trochę... pusty. Jakieś niby tropiki na delikatnej pszenicy, wspomagane przez karmel. Bardzo szybko zamienia się to wszystko w trochę płaski (i tani) sok multiwitaminowy. Goryczka na szczęście wchodzi zacnie. Jest lekka, ale wyraźna z takim żywiczno-grapefruitowym zacięciem. Finisz też całkiem spoko i w dodatku trzyma się tej wytrawniejszej strony. Żywica, cytrusy i nawet jakieś zalegające albedo grapefruitowe się trafia. Niestety mam nieodparte wrażenie, że kolaboracyjny Vermont od Deer Bear i Kraftodajni jest piwem nie do końca udanym... a nawet zwyczajnie nudnym i płaskim momentami. Jeżeli miałbym wybierać, to na grilla zdecydowanie zabrałbym Pintę.

----------

Styl: Vermont IPA
Alk: 5,6% Obj.
Ekstrakt: 14% Wag.
IBU: b/d
Skład: słód (pilzneński, pszeniczny, CaraPils), chmiel (Citra, Mosaic, Dr Rudi, Palisade, Magnum), płatki owsiane, płatki pszenne, drożdże S-04.
Do spożycia: 14.09.2017

Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com