Śledź mnie na:

Brodate Granie: Elder Scrolls Online



By  Piwny Brodacz     3.2.16    Tagi:,,,,, 

Kontynuując nowy cykl pt. Brodate Granie postanowiłem tym razem sięgnąć po grę, w którą jeszcze nie grałem. No dobra... może nie tak do końca. Miałem krótki epizod z ESO podczas beta testów jeszcze przed wypuszczeniem jej na rynek, ale w sumie to się nie liczy przecie. Towarzyszącym mi piwem będzie Stopro! z browaru Doctor Brew, uwarzone dla internetowego hip-hop sklepu z odzieżą (podesłał mi je sam sklep mimo moich ostrzeżeń, że może nie być kolorowo). Co do samego tytułowego obrazka... tak wiem, jestem mistrzem Photoshopa.

Elder Scrolls Online to gra MMORPG, która ma podobny profil płacowy jak Guild Wars. Raz kupujesz i grasz ile chcesz, bez miesięcznej subskrypcji. Wcześniej tak nie było, na samym początku swojego istnienia trzeba było za nią płacić jak np. za World of Warcraft. Deweloperzy nie zarabiali chyba wystarczająco i po jakimś czasie ogłosili przejście na niby-F2P. Oczywiście są w niej mikrotransakcje, płatne DLC jak i plan subskrypcji comiesięcznej, który gwarantuje nam np. natychmiastowy dostęp do owych DLC. Mnie interesuję jedno, czy kupując samą podstawkę można się ESO nacieszyć. Jakby dobrze poszukać to klucz możecie kupić już za 50zł na allegroszu.



Na wstępie zaznaczam, że jestem cholernym nerdem (fanem) serii Elder Scrolls i nie spodobał mi się fakt przeniesienia premiery kolejnej części aż na rok 2019. Wiele ludzi zwala winę właśnie na ESO, czy słusznie? Zobaczymy. Jak w każdej grze tej serii zrobiłem sobie łotrzyka rasy Khajiit. Czekając, aż załaduje się pierwsza lokacja powąchałem szybko piwo. Mam nadzieję, że gra lepiej się zaprezentuje bo aromat Stopro! był daleki od doskonałości. 



Zaczęło się jak w każdej grze z tej serii. Ktoś cię uwalnia z celi i uciekacie razem z więzienia. Szybki tutorial, bum cyk cyk i jesteś na głównym kontynencie. Rasy w grze zostały podzielone na trzy frakcje dlatego możesz wylądować w trzech różnych miejscach. Z przykrością muszę stwierdzić, że obszar startowy Khajiitów jest nudny jak flaki z olejem. Tak samo jak aromat w piwie, który był połączeniem dziwnego toffi z tanimi mandarynkami (za młodu nazywaliśmy je "purchawkami"). Nic szczególnego i cholernie słabo intensywnego w dodatku.



Mechanika gry też wydawała mi się jakaś taka dziwna. Sztylety nie powinny być tak wolne i sztywne w odczuciu. Od razu widać, że to nie jest Skyrim. No nic, powrót do wyboru postaci i robimy nową, w końcu piwa mi jeszcze zostało. Wybrałem inną rasę co by sprawdzić kolejny obszar startowy a jako klasę wybrałem maga. Dzięki Bogu gra pozwala ominąć tutorial. Szybki loading, parę łyków piwa i już wiem, że Dark Elfy mają o wiele lepszy obszar (fabularnie) niż Khajiity.



Nagle zrobiło się ciekawie, questy były wciągające jak i sam obszar wydawał się być bardziej dopracowany. Mechanika gry magiem, o dziwo, też była bardziej dynamiczna. Prawie jak piwo, które w smaku nie było już takie słodkie, ale nadal wyraźnie słodowe. Karmel, z którym walczą jak mogą cytrusowo-ziołowe akcenty chmielowe. Do tego lekkie masełko, którego o dziwo nie było w aromacie. Mieści się ono w granicach czeskiego pilsa. Goryczka mocna i wyraźna, nawet jak na ten styl. Zupełnie jak kule ognia, które z przyjemnością puszczam na dziwnie wyglądające szczury bagienne. Profil goryczy wydaje się być żywiczny, ale całość zalega nieprzyjemnie. Tak jakby... kredowo. Mimo tego jest to całkiem pijalny amerykański lager. Ot taki do wypicia bez zbędnych zachwytów.



ESO wciągnęło mnie bardziej niż piwo. Zmiana klasy postaci to był bardzo dobry pomysł. Gra zaczęła się powoli otwierać wraz z rzemiosłem przedmiotów, nowymi umiejętnościami i samym levelowaniem, które jest podobne do tego ze starszych gier z tej serii. Mianowicie umiejętności poprawiają się w trakcie ich używania. Twój własny, ogólny poziom postaci to tylko wybór pomiędzy 3 aspektami (życie, stamina i mana) i odblokowaniem np nowej umiejętności, która później sama zdobywa doświadczenie. Denerwujące jest bardzo powolne zdobywanie materiałów rzemieślniczych jak i samo udoskonalanie tych zdolności. No i miejsce na ekwipunek... jest go tak mało, że zamiast robienia kolejnych questów będziecie co chwilę latać do miasta pozbywać się najmniej potrzebnych śmieci. Na pewno będę w nią dalej pogrywał, ale raczej o niej zapomnę po premierze kolejnego dodatku do World of Warcraft.



Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com