Śledź mnie na:

So Far So Dark (AleBrowar & Artezan)



By  Piwny Brodacz     14.4.15    Tagi:,,,, 

Kooperacja to piękna rzecz... a przynajmniej twierdzi tak większość naszego piwnego społeczeństwa. AleBrowar postanowił pobić chyba jakiś rekord w tym roku i w związku z tym będzie warzył piwa wraz z "przyjaciółmi" czyli innymi rzemieślnikami. Jako pierwszy do wspólnego warzenia ustawił się browar Artezan, bądź co bądź powstały w tym samym roku co AleBrowar i jeden z ojców założycieli polskiego kraftu..

Wyrobiłem sobie ostatnio dość specyficzną opinię co do takich inicjatyw. Mianowicie w paru przypadkach był to zwykły chwyt marketingowy, który miał zmusić większą rzeszę piwnych geeków do zakupu. Piwa okazywały się zwyczajne po prostu. Nie wiem jak Wy ale ja od kolaboracji oczekuje czegoś ekstra, czegoś co mnie albo zaskoczy pozytywnie albo przeniesie w błogi stan uniesień. Dobrym przykładem będzie tutaj Lublin To Dublin. Czy tak będzie w tym przypadku? Sprawdźmy.


Jest dobrze, rzekłbym nawet, że zajefantastycznie. Butelka limitowana, etykieta malowana na szkle jak to było w przypadku Deep Love i John Cherry. Od pierwszego spojrzenia na ten unikatowy sposób etykietowania wiedziałem, że z chęcią zobaczyłbym każde alebrowarowe piwo zabutelkowane w taki sposób. Nawet gdybym miał za nie trochę więcej zapłacić. Jak wiadomo ich rysunki są jedyne w swoim rodzaju (żabkowej afery nie liczę) i malowanie ich na szkle się im po prostu należy. Co prawda ta rybka nie należy do mych najulubieńszych malunków ale i tak trzyma poziom. A właśnie, stwory wodne będą chyba motywem przewodnik kooperacji, zapowiedziane już trzecie piwo z browarem Birbant też ma płetwy, tym razem rekinie, na etykiecie. Kapselek z tych nowych, po dawnym alebrowarowym oku nie ma nawet śladu. Tutaj też uważam, że jest to pozytywna zmiana. Piwo jest czarne, bez prześwitów. Pięknie prezentuje się w teku i to głównie za sprawą długo utrzymującej się piany. Może i nie jest ona idealnie drobno pęcherzykowa i kremowa ale nadal wygląda gęsto i donośnie jak brzuch zamożnego szlachcica. 


No i pojawia się pierwszy problem. Aromat nie zaskakuje intensywnością, spodziewałem się wybuchu zapaszków ale te ledwo co wydostają się z teku. Jakoś niespecjalnie śpieszyłem się z degustacją ale bez przesady... W sumie to już ktoś pisał (chyba Docent) w internetach, że im dalej w las tym mniej da się wyczuć. Co do poszczególnych składowych, też nieszczególnie urywają dupę. Coś pomiędzy mleczną czekoladą a kawą z mlekiem. Niby słodkawy ale nie do końca. No to jak, czar prysł? Czyżby dwa browary, uważane za filar piwnej rewolucji w naszym kraju odwaliły chałę, którą ośmieliły się potem sprzedawać za dyszkę? Nie do końca... Po wypiciu pierwszego łyku wpadłem w jakąś dziwną czarną dziurę i ocknąłem się dopiero w momencie, gdy połowy piwa już nie było. Jest cholernie pijalne, dawno mnie tak łapczywość nie poniosła, i to mimo dość sporej treściwości. Na początku mamy gorzkawą czekoladę, taką z górnej półki, rzekłbym nie dla plebsu. Na dosłownie chwilę zastępuję ją specyficzna słodycz, to pewnie lukrecja. Broń Boże nie robi z piwa kolejnego słodkiego porteru, jest bardziej jak taka wisienka na torcie... tylko, że pośrodku. Zaraz po niej wchodzi paloność z goryczką, delikatne ale bardzo przyjemne w odczuciu. Sam finisz to lekko opalane ziarna kawy, przyjemnie zalegające (purystów smakowych mogę zapewnić, że krótko). Wysycenie bardzo niskie, idealne wręcz. Chmieli praktycznie w tym nie ma. Goryczka też jest dość niska co mi osobiście nie przeszkadzało. Tutaj jednak dochodzimy do głównego problemu. Czy jest to robust porter? Wątpię bardzo. Czy smakowało mi i było warte kupna? Jak cholera.

Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com