Śledź mnie na:

Nessie & Ciemny Bock (Haust)



By  Piwny Brodacz     4.2.15    Tagi:,,,,,, 

PKS ma jedną dużą zaletę, tak, napisałem zaletę a nie wadę. Mianowicie chodzi o sytuacje, gdy człowiek ma ochotę na piwo z kranu. Jechać autem trochę szkoda, paliwo niby staniało ale do magicznego progu poniżej 2zł za litr na pewno nie zejdzie. No i to zachowanie trzeźwości za kółkiem... o problemach z lokum na noc nie wspomnę, problemy pierwszego świata. Wsiadając do autobusu człowiek płaci 9zł i ma wszystko w czterech literach. No może prawię wszystko, do menelskiego zapaszku się chyba nie da przyzwyczaić.

Czemu ja o tym? Ano zrobiłem sobie ostatnio taką podróż do jedynego browaru wartego uwagi w województwie lubuskim. Mowa tu o Minibrowarze Haust, chyba nie myśleliście o Witnicy? Niby jak ten maślany browar miałby konkurować z zielonogórską perełką? Anyway, było nadzwyczaj zimno, aż szczypało w nos. Miałem ochotę na dobrego burgera (w Zielonej Górze polecam Burger House) ale przecie food pairing musi być więc i piwo trzeba było wypić. Nie wiedziałem jednak co mnie mogło spotkać w browarze, jakoś nie zwróciłem uwagi na rozpiskę kranów na ich profilu FB. Gdy podchodziłem do baru banan pojawił mi się automatycznie na ustach. Będziem walczyć z potworem z Loch Ness.

Nessie


Na początek mocno przytuliłem szklanicę, piwo było za zimne jak na swój styl. Nic jednak człowiek nie poradzi gdy nalewają mu z beczki. Miałem czas żeby się mu przyjrzeć i lekko się zdziwiłem oceniając kolor tego piwa. Spodziewałem się czegoś bardziej matowego, brązowego. Nessie jest rubinowy, czerwoniasty wręcz i lekko zmętniony. Piana piękna, drobniutka i zbita. Trochę szybko znika ale pozostawia piękną koronkę i sporych rozmiarów kożuch. Co z etykietą? Standard, którego można było się spodziewać. Flaga Szkocji w tle a przed nią tytułowy potwór z Loch Ness. Wygląda to schludnie i ładnie muszę przyznać. 


Ściskając szklankę jeszcze mocniej zacząłem powoli wywąchiwać aromaty. Jest słodowo, karmelowo i przez ułamek sekundy wydawało mi się, że wyczuwam też diacetyl. Szybko okazało się jednak, że to mój nos szwankuje po prostu. Nie bardzo ogarnął sytuacje, dalej zdawało mu się, że jest na mrozie a nie w przytulnym i co najważniejsze ciepłym miejscu. Kolejne niuchy zweryfikowały i wymazały masełko z pamięci. Jego miejsce zastąpił jednak specyficzny zapaszek dymiony, który tylko narastał wraz z ocieplaniem się piwa. Intrygujące mógłbym rzecz, szczególnie dlatego, że nigdy nie spotkałem się z wee heavy. Mały łyczek co by sprawdzić czy się już nadaje... o tak. Jest słodowe, dość treściwe ale niezapychające. Z początku lekko słodkawe robi się wytrawne na finiszu. Wyrazisty karmel i tak samo wyczuwalne nuty wędzone pochodzenia zwierzęcego, szynka panie, szynka. W tle ciemne owoce, jeżeli mnie zmysły nie mylą to głównie suszona śliwka. Goryczka pojawia się przy finiszu. Jest niska ale zaznacza swoją obecność po czym znika kompletnie zostawiając miejsce przyjemnej wędzonce, lekko zalegającej, kończącej każdy łyk. Alkohol dobrze ukryty, czasami da się go wyczuć pod postacią odfermentowanych owoców. Interesująca była też końcówka szklanicy, po dużym ogrzaniu wyszedł na światło dzienne specyficzny orzechowy smaczek, lekko zalegający. Całość nagazowana średnio, no może trochę poniżej średniej. Bardzo przyjemnie i co najważniejsze ciekawie się piło.


Ciemny Bock


Koźlak jakoś nieszczególnie mnie interesował, co jednak miałem wybrać gdy na kranach zostały jeszcze pilsy i jakieś amerykańce? Co prawda miałem dużą chęć zamówić powtórkę Nessie ale przecie piwny bloger nie może sobie pozwolić na taką przyjemność, istne marnotrawstwo czasu!  Jaki jest koźlak? Zacznijmy od czapy, piana dość niska ale zbita. Szybko się redukuje do ładnie zbitego kożucha. Koronki praktycznie żadnej. Kolor... miedziany? No może bardziej rubinowy, klarowne. Etykieta drewniana i można jej zarzucić, że niczym się nie wyróżnia. Mi jednak się podoba. 


Kolejne przytulanko szklanicy. Gdy się tak ogrzewało miałem czas się przyjrzeć kolekcji podstawek piwnych, którymi jest obklejona cała sala barowa. Szukałem powtarzających się sztuk ale za cholerę nie mogłem ich wyczaić. Ktoś tu ma ładnego fioła kolekcjonerskiego. Gdy zaczęło mi się wszystko dwoić i troić w oczach skupiłem swoją uwagę na tym, co tak kurczowo trzymałem od paru minut. Aromat wydawał mi się średnio intensywny. Mocno słodowy z podpiekaną skórką od chleba na pierwszym planie. Gdzieś w oddali odzywała się też guma balonowa. Całość ulotna i w połowie picia zapaszków można było ze świecą szukać. Po pierwszych dwóch łykach wiedziałem jedno, piwo jest dość lekkie i mocno pijalne. Nie wiem jednak czy to nie przez wcześniej wypite Nessie. Wredni mogliby napisać, że jest wodniste ale ja tak nie uważam. Średnio słodowe, skórka od chleba i opiekane smaczki na poziomie dość niskim niestety. Guma balonowa też jest ale w granicach autosugestii. Goryczka niska, marginalna wręcz. Wszystko zatopione w lekkim, nieinwazyjnym karmelu. Nagazowanie średnie, całość wydaje się cholernie lekka jak na 16' BLG. Szczerze mówiąc oczekiwałem czegoś pełniejszego. Po mocnym ogrzaniu skórka od chleba przejmuje inicjatywę ale całość nadal wydaje się trochę nudna. Nessie wygrywa to starcie przez KO w pierwszej rundzie.

Na koniec chwytajcie przepysznego burgera z Burger House, który jeszcze nigdy mnie nie zawiódł i skutecznie poprawia mi humor za każdym razem.


Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com