Śledź mnie na:

 


Tego się nie spodziewałem, a widziałem już parę dziwnych (i nie zawsze pozytywnych) rzeczy w światku piwnym. Marketing piwny w naszym kraju to istna loteria, od Ediego, po na przykład taką Pintę. Dlaczego ja o tym? A bo... dostałem ostatnio dość specyficzny pakunek. Relację video macie tutaj (Instastories).


Chyba trzeba się już będzie przyzwyczajać powoli do braku wiosny/jesieni w naszym regionie. No bo jak inaczej mamy sobie wytłumaczyć to, że od razu wali w nas lato i 35'C upały (minimum)? No nie da się. Dlatego pozostaje się nawadniać, no bo co innego.

Ostatnimi czasy wrzucam Wam sety na Facebooka, czyli krótkie relacje z jazdy rowerowej połączone z piwem (głównie już w domu, bo szosa). Po tym całym ukropie na asfalcie chodziło za mną coś zimnego i czarnego. Dobrze, że jakiś czas temu Brofaktura wysłała mi paczkę, bo wśród smrodu po rozlanym piwie (to ją tak ładnie DHL potraktował) znalazł się dzisiejszy stout.



Średnio mi się podoba ta etykieta. Jest taka... tandetna. Wielka nazwa piwa otoczona kazylionem słów i metryczką. Logo browaru też wygląda na wciśnięte na siłę. Piwo bardziej okazałe za to. Czarne z delikatnymi przebłyskami brązowymi. Piana niska, szybko redukująca się do widocznego poniżej kożuszka.


Pachnie dość prosto, ale przyjemnie. Kawa zbożowa z bardzo, ale to bardzo delikatnym kakao gdzieś w tle. Wyraźne, utrzymujące się praktycznie do ostatniego łyka. Przy dry stoucie nie jest to na pewno wada.

Już po pierwszym łyku wiedziałem, że będę musiał się pilnować (szczególnie po dzisiejszym rowerze). Pragnienie nie mogło wygrać z chęcią wypicia tego piwa z chociażby częściową przyjemnością. Dlaczego? Bo jest to dry stout pełną gębą. Lekki, specyficznie orzeźwiający (szczególnie schłodzony) i cholernie przyjemny w odbiorze. Wysycenie średnie do wysokiego, wpasowane idealnie. Kij z IPkami, APAmi i innymi papamparami. Jest kawa zbożowa wymieszana ze zwykłą, potem palone słody i czekolada, ta bardziej gorzka. Kakao w tle, wychodzi przy ogrzewaniu się piwa. Zabawne, bo dawno nie miałem do czynienia z tak trafnym opisem na etykiecie. Wytrawność, czy też jak kto woli paloność nie jest jakoś mega inwazyjna, w końcu to nie jest RIS, ani żadne inne "grubaśne" piwo. Goryczka średnia do niskiej, paloność za nią nadrabia. Finisz kawowy, a nawet delikatnie popiołowy. Boże jak mi było tego trzeba. Coś innego, nie amerykańskiego czy też nowofalowego i co najważniejsze... dobrze uwarzonego.

----------

Styl: Dry Stout
Alk: 4,5% Obj.
Ekstrakt: 12°
IBU: 2,5/5
Skład: słód (pale ale, czekoladowe), palona pszenica, chmiel, drożdże.
Do spożycia: 28.07.2021

 


Browar Bury jest jednym z tych browarów, które utrzymują się jeszcze jakoś w czasach pandemii. Dlaczego tak zacząłem? A bo jakoś mi się smutno zrobiło jak ostatnio wypiłem leżakowanego Alcatraz z Faktorii... Bury na szczęście jeszcze warzy, i to dość dobrze.


Robią nawet stout z tonką, którą uwielbiam, a z której większość craftu się śmieje nie wiadomo dlaczego... Dzisiaj jednak sprawdzimy sobie coś klasycznego. Porter średnich lotów i nie chodzi tutaj o jego jakość. 22% ekstraktu może się większości z Was wydawać na trochę mało, ale starzy, craftowi wyjadacze cieszą się po cichu.




Czysta etykieta pasuje tutaj idealnie. Usunąłbym jeszcze tekst na żółtym tle, bo jakoś tak się kłóci z całością. Piwo czarne, z delikatnymi refleksami brązowymi. Piana niska, dziurawa i szybko redukująca się.



Aromat jest... interesujący. Przypieczona skórka od chleba, ciemny karmel i przeważająca momentami paloność. Po lekkim ogrzaniu wychodzi czekolada, delikatnie gorzkawa. Fajne to i wyraźne. Jakby jakaś śliweczka lub/i rodzynki weszły, to by był majstersztyk.


Na początku myślałem, że jakieś to średnio sycące, ale po chwili przypomniałem sobie, że to przecież "tylko" 22° ekstraktu. Wysycenie średnie, znośne jak na porter. Przyjemne w ustach, bardziej po tej gorzkiej stronie. Fajne palone słody, czekolada, suche kakao i słodkie zacięcie karmelowe. Te ostatnie na wzór karmelków (tych ciągutek). Goryczka niska, lekko palona. Finisz to zaskakująca kawa, wyraźna, ale też delikatna na swój sposób. W tle kakao, przyjemnie zalegające krótko. Alkoholu nie czuć. No chyba, że weźmiecie pod uwagę wewnętrzne ogrzanie.  Podsumowując: cholernie smaczny porter, nie ma co.


----------


Styl: Porter Bałtycki

Alk: 9,5% 

Ekstrakt: 22%

IBU: 2/5

Skład: słód (wiedeński, pilzneński, monachijski jasny, monachijski ciemny, wędzony, czekoladowy, owsiany), chmiel Kazbek, drożdże W-34/70.

Do spożycia: b/d


www.browarbury.pl


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com