Śledź mnie na:

CANdencja: swobodne szosowanie bezalkoholowe



By  Piwny Brodacz     14.7.20    Tagi:,,,,, 

Przyznam się, że na początku wykluczyłem szosę z tego cyklu, bo "na asfalcie" picie piwa jednak mi się jakoś kłóci z osobistym podejściem do życia (co innego na MTB w lesie). Zapomniałem jednak, że przecież craftowcy wypuścili parę fajnych opcji bezalko ostatnimi czasy.


Tak jak ostatnio, oba piwa wypiłem przy okazji dwóch różnych wyjazdów. Pierwszy z małżonką, co by jej nogi trochę rozruszać. Dlatego też nie miałem słuchawek w uszach, ani za bardzo nie skupiałem się na robieniu zdjęć.


Nie wiem... jakoś tak moją uwagę co innego przykuwało. Swoją drogą stwierdziliśmy wtedy, że trzeba jej zamówić jakiś proper strój rowerowy. Szczególnie na wyjazdy szosowe. Ubrania z Deca nie są złe, ale ciężko jest trafić w rozmiarówkę i dość szybko się zużywają.



Wyjechaliśmy zaraz po deszczu, a nawet lekko w trakcie. Bez błotników, bo jak by wtedy kolarzówki wyglądały przecie. Jeszcze nikt od mokrej dupy nie umarł... chyba. Szybkie kółko mijając MC (tak dla przećwiczenia silnej woli) i do domu.


Z piwami bezalkoholowymi jest tak, że możesz je na spokojnie pić podczas jazdy. No i jakie fajne foty wtedy wychodzą. The Game 2 z browaru Raduga średnio wytrzymał jazdę w koszyku na bidon, i to po asfalcie muszę zaznaczyć. Sporo wyleciało z puszki po otwarciu. Po pierwszym łyku wiedziałem dlaczego, cholernie mocno nagazowane to piwo jest. Pachnie za to naprawdę fajnie: potężna marakuja i morela z takim lekkim zacięciem IPA. Niestety w smaku już tak nie jest. IPA gdzieś spieprzyła w las, a zostały za to same owoce. Te co powyżej z wyraźnym dodatkiem kwaśnej porzeczki. Momentami wychodzi też słodowość przeplatana, niestety, brzeczką. Coś nie pykło według mnie.



Kolejny piwny wyjazd zrobiłem sobie wczoraj, jako rege po wyścigu XC. Nienawidzę tej formuły i już chyba nigdy więcej w niej nie wystartuję. W słuchawkach najnowszy singiel BMTH - Parasite Eve.


Jako, że był poniedziałek postanowiłem pojechać do Łagowa, szumnie nazywanym "perłą ziemi lubuskiej". Na weekend bardziej wygląda jak Ciechocinek dla bogatych Niemców, ale w tygodniu jest tam całkiem spoko jak ludzi nie ma.



Przyjemnie jest sobie tak usiąść na chwilę nad jeziorem, w odnowionym parku przy zamku. Trochę szkoda, że renowacja zabytku (hucznie zapowiadana przez radnych) ograniczyła się głównie do ustawienia podpór zamiast odnowienia murów. Teraz tylko czekać aż komuś to w końcu runie na łeb... a imprez na dziedzińcu jest sporo. To tam np. Piszczek brał ślub.



Usiadłem sobie na ławce i patrzyłem jak pojedyncze ogniska Korony dryfują w rowerkach wodnych po tafli jeziora. Taki żarcik, za wcześnie? Patrząc na to co się dzieje i jak się społeczeństwo zachowuje uważam, że nie pozostało nam nic innego jak się z tego śmiać. Głupota ludzka nie zna granic. Przykład: w Łagowie co roku odbywa się jeden z większych zlotów motocyklowych w kraju. Oczywiście tegoroczny został odwołany, co zrobili stali bywalcy? Przyjechali tłumnie na weekend i zrobili sobie własny nieoficjalny, jako protest. Ja tego nie rozumiem, a Wy?


Nie rozumiem też dlaczego browar Fortuna postanowił lać swoją bezalkoholową IPA do puszek 300ml... Zobaczcie jakie to maleństwo jest! Jak ja mam się tym nawodnić? Tyle dobrze, że jest powszechnie dostępna w Żabce. W aromacie cytrusy, trochę listków herbaty i szeroko pojętych ziół. Zapowiada się naprawdę przyjemnie i intensywnie. W smaku brak brzeczki, czyli zmory piw bez %. Mamy za to wytrawność, cytrusy (pomarańcze, limonka), dużo skórki z cytrusów i pięknie dopełniającej wszystko herbaty. Nawet goryczka się pokazuje, ale nie ma co jej porównywać do normalnych przedstawicieli stylu. Na finiszu dochodzi żywica. Całość na delikatnej podstawie słodowej. Wchodzi szybko (ciałka to dużo nie ma, ale nie jest też wodniste) i nie jest przegazowane do granic możliwości. Przez to wszystko jeszcze bardziej ubolewam, że Fortuna rozlewa to do małych puszek...


I znowu (w ostatnim poście było podobnie) mamy wyraźnego zwycięzce. Ciekawe czy kiedyś natrafię na dwa dobre piwa w tym "puszkowym" cyklu. Wsiadłem spowrotem na rower i odjechałem mając zachodzące słońce za sobą. Niech Was nie zwiedzie pusta droga powyżej, przez prawie cały czas mijałem ciężarówki (dość ruchliwa trasa). Moja szwagierka dostałaby tam zawału.

Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

1 komentarz:

  1. Wersja 0,3 jest dla żabki , wszędzie indziej jest prawilna puszka 0,5 ;)

    OdpowiedzUsuń


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com