Śledź mnie na:

Błoto, piach i... bieganie?



By  Piwny Brodacz     10.1.19    Tagi:,, 

Jakiś czas temu pisałem Wam o tym, że na blogu zaczną się pojawiać wpisy okołopiwne, ale też  o tematyce np. rowerowej. W końcu zdarza mi się jeździć trochę więcej niż przeciętnemu mieszkańcowi naszego kraju to dlaczego nie miałbym o tym pisać? Po części jest to też wymówka na wrzucanie zdjęć niekoniecznie związanych z piwem, ale to już odbiegam lekko od tematu.

Byłem ostatnio na wyścigu CX, który odbył się dosłownie "rzut kamieniem" od mojego domu. Impreza zwana Królewskie CX organizowana jest drugi rok z rzędu w Rozłogach pod Świebodzinem. Ot taka fajna lokalna zabawa w święto Trzech Króli. Rok temu brałem w niej udział... zaraz po wyścigu powiedziałem sobie: "nigdy więcej".




Jakoś tak... nie wiem. Nie odpowiada mi sama forma tego typu rywalizacji. Jeżeli już się męczę na rowerze to wolę z niego nie schodzić. Wyścigi przełajowe mają to do siebie, że trasa jest specjalnie dobrana pod to, aby człowiek musiał zejść z roweru i go wrzucić na plecy. Dlatego właśnie w tym roku postanowiłem robić za fotografa. Mam możliwości, a kumplom przydadzą się fotki jak się z uśmiechem na twarzy taplają w błocie.




Impreza organizowana jest głównie przez lokalne stowarzyszenie "Motus" ze wsparciem paru lokalnych przedsiębiorców i miasta. Jeżeli dobrze kojarzę w samym wyścigu rowerowym brało udział około 50 osób. Na każdym kroku czuć, z braku innego określenia, taką rodzinną atmosferę. Nie jest to event o nie wiadomo jakiej skali (jak np. maratony MTB Kaczmarek, w których jeżdżę). Jest przyjemnie i z pewnym dystansem. Wszystko jest też dopięte na ostatni guzik, pełna profeska muszę przyznać.




Biegając po lasach (chciałem zrobić zdjęcia w jak największej ilości miejsc) uświadomiłem sobie, że chyba jednak muszę jechać gdzieś zbadać kolana. Wyścig składał się z 6 okrążeń (dla panów) więc miałem dużo czasu, bo trasa przebiegała na dość małym obszarze (ale bardzo zróżnicowanym). Wieczorem jednak kolana dały mi popalić, dosłownie. Nie wiem czy mi czegoś w nich brakuje czy co, ale wystarczy, że pobiegam czy też zrobię zwyczajnie więcej kilometrów piechotą i mam potem problem z wstawaniem z krzesła nawet. Po rowerze nic takiego się nie dzieje.



Na koniec mam dla Was dwie wypowiedzi uczestników wyścigu:

Mateusz "Kucharz" Kucharski: Trasa podczas drugiej edycji Królewskiego CX była nam dobrze znana i każdy z nas wiedział że będzie bolało. Plan miałem prosty: ucieczka od początku tak aby uniknąć "korków" na wąskich odcinkach. Podczas pierwszego podbiegu przypomniałem sobie, że wystartował z nami Piotr Przybył z team Berotu który wrzucił takie tempo że przy dojeździe do toru motocrossowego ściemniało mi się w oczach :). Wiedziałem wówczas że gonitwa za Piotrem nie będzie dobrym rozwiązaniem i zacząłem kręcić swoje. Kontrolowałem wszystko do drugiego okrążenia kiedy to Bartłomiej Bąk z Computec'a wyprzedził mnie i sukcesywnie powiększał swoją przewagę. Do końca wyścigu utrzymywałem swoje tempo i zacząłem odrabiać straty do Bartłomieja jednak do mety dojechałem z 30 sekundową stratą do miejsca 2giego a tegorocznym zwycięzcą został Piotrek wygrywając z ponad 5minutową przewagą. Mam nadzieję, że Królewskie CX pozostanie cykliczną imprezą która będzie dla nas corocznym sprawdzianem przed nadchodzącym sezonem.

Anonim: Fajna mała lokalna impreza, która pomału się rozrasta. Trasa wyznaczona na małym obszarze, byłej żwirowni oraz toru motocrossowego. Start wyglądał na spokojny, ale po zaledwie kilkuset metrach (podbieg z rowerem pod górę z luźnym piaskiem) pokazał z czym będzie trzeba się zmierzyć. Dało strasznie to popalić, a do przejechania było 6 okrążeń po ok 2,4km. Trasa dobrze oznakowana i zarazem bardzo wymagająca, dużo ostrych zakrętów, dużo krótkich a stromych podjazdów oraz kawałek pumptrack-u. Po jednej stronie grunt piaszczysty po drugiej teren gliniasty, podmokły co nie ułatwiało pokonywania kolejnych okrążeń. Przygotowanie i organizacja na wysokim poziomie, na pewno pojawię się na kolejnej edycji. 




Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com