Śledź mnie na:

Mango Rising (Kingpin i La Débauche)



By  Piwny Brodacz     21.7.17    Tagi:,,,,, 

Dużo się ostatnio mówi o jakości. I nie, nie mam na myśli poprawy debaty na Wiejskiej, bo ta nigdy nie nastąpi. Rozchodzi się o jakość naszego ukochanego produktu spożywczego jakim jest piwo. Codziennie czytam w internetach proroctwa rychłego upadku znanych i lubianych browarów. Pinta, AleBrowar, Artezan... wymieniać można bez końca.

Problem jest zawsze ten sam: "Atak Chmielu to nie to co kiedyś, widać masówka im zaszkodziła". Oczywiście w większości przypadków mamy do czynienia ze zwykłym "przecraftowaniem" organizmu. Zapewne dane piwo smakuje tak samo, ale najzwyczajniej w świecie na rynku pojawiło się parę lepszych w tym stylu, a i nasze kubki smakowe się wyrobiły. Nie możemy jednak bagatelizować sprawy. Nie raz natknąłem się na definitywnie spieprzonego klasyka. W moim osobistym rankingu takich wpadek dominuje niestety Pinta, ale Kingpin też się parę razy tam znalazł.



Etykieta z serii Kingpin Stories wygląda wręcz wyśmienicie. Kreska jaką sama grafika została narysowana cholernie przypadła mi do gustu. Pewnie jakoś ten styl się nazywa, ale o to byście musieli zapytać Kacpra. Kapselek firmowy browaru kooperacyjnego, według mnie brzydki jak noc. Francuzi mają dziwny gust muszę przyznać. Piwo prezentuje się za to bardzo ładnie. Złoty kolor, średnio, ale też równo zmętnione. Piana wysoka na dwa palce szybko się redukuje i po trzech minutach nic po niej nie pozostaje.


No no, to się dopiero nazywa "wybuchający aromat". Moglibyście mieć katar i sterczeć na molo w Sopocie, a i tak byście wyczuli co się w tym piwie święci. Jest soczyście, wyraźnie i trochę... drapieżnie. Na pierwszym planie rześki miks mango i cytryny. Nie wiem czemu, ale same owoce przypominają mi mocno sorbet z mango. Czuć też namiastkę kwaśności. Jest jednak jeszcze coś, co mogę opisać jedynie... świeżymi pomidorami/papryczkami (zapewne namiastka tabasco). I to nie w negatywnym znaczeniu.

Już po pierwszym łyku wiedziałem, że mała butelka to za mało jak na takie piwo. I nie chodzi o to, że jest ono jakieś "zwyczajne", oj nie. Po prostu jest tak sesyjne i orzeźwiające, że aż musiałem się powstrzymywać co chwilę, bo nie miałbym czego opisywać... Idealne ciało, wysokie nagazowanie i te smaczki... Zacznijmy od tego, że jest to najlepiej wkomponowane mango w piwie jakie dotychczas piłem. Nie jest mulące, a zwyczajnie w świecie owocowe i słodkie. Do tego wyraźna cytrusowość dodająca specyficznej kwaskowatości. W tym przypadku są to pomarańcze i limonki. Cały czas czuć też pikantność tabasco, które nabiera tempa na finiszu. To właśnie przy końcu zaczyna dominować i czasami pozwala się wybić jedynie delikatnej nutce mango. Goryczki żadnej, pikanteria ją zastępuje. Naprawdę pyszne piwo. Mam dość dużą tolerancję na wszelakie papryczki itp. ale i tak muszę przyznać, że pikantność w Mango Rising bardzo dobrze sobie radzi i nie daje o sobie zapomnieć. Nigdy się też nie spodziewałem, że tak dobrze zadziała z zazwyczaj mulącym mango. Jest jednak jeden problem, kwasku to tutaj jest tyle co kot napłakał niestety.

----------

Styl: Hoppy Sour Ale
Alk: 4,5%
Ekstrakt: 16,6%
IBU: b/d
Skład: słód, chmiel, mango, tabasco, drożdże.
Do spożycia: b/d

Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com