Śledź mnie na:

Hera (Olimp)



By  Piwny Brodacz     3.11.14    Tagi:,,,, 

6 listopada przypada międzynarodowy Stout Day więc chyba jakoś należy to uczcić nie? Taki stoutoholik jak wasz uniżony bloger nie odpuści sobie takiej okazji, co by ogołocić piwniczkę z tego pięknego stylu. Zaczniemy od małżonki Zeusa, jakże mściwej i zazdrosnej istoty.

Wybrałem się z nią na działkę co by pozbyć się w odmętach płomieni reszty (a raczej większości) gałęzi i innych pochodnych drzew ściętych złowieszczo we wrześniu. Niestety ogień nie chciał się utrzymywać, najwidoczniej nie był tak zawzięty jak Pani Olimpu. Może zmieni swoje nastawienie gdy pozna brodatego amanta wprost z polskich pól?


Chwyciłem więc butelkę z zamiarem pyknięcia kapsla i nagle, bez ostrzeżenia zaczęło mi oko latać. Tik oczno-nerwowy wywołała rzecz dla niektórych trywialna, stali czytacze bloga wiedzą jednak, że mi takie rzeczy przeszkadzają bardzo. Mianowicie etykieta nachodziła na siebie... whooosssaaa i odliczamy w myślach do dziesięciu. Nowa etykieta (zdjęcie starej na końcu postu) była przygotowana długością pod butelki Euro, które tak na marginesie uwielbiam. Panowie z Olimpu postanowili jednak przejść na zwykłe, zapewne przez słabą dostępności tych szerszych. Efektem jest nachodząca na siebie etykieta, zasłaniająca w ten sposób niektóre wyrazy. Szkoda bo nowe etykiety browaru prezentują się fenomenalnie. A co z piwem? Jest czarne, jak myśli bogini powiązane z Kallisto, w której kochał się Pan Olimpu. Piana zbita, na dwa pokaźne palce. Znika w średnim tempie i trzyma się szkła jakby zależało od tego jej życie. 


Zacząłem wąchać ale najwidoczniej mnie bogini nie chciała uwieść. Aromat średni, pokuszę się o stwierdzenie, że momentami nawet słaby. Taki bardziej owsiankowo-mleczny niżeli kawowy. W sumie to kawy nie ma w nim w ogóle. Intensywnością też nie grzeszy. Czyżby powtórka z Dobrego Wieczoru od Pinty? Biorę pierwszy łyk i już wiem, że podczas wąchania musiała myśleć, żem tylko jakiś dziwny natręt i za bardzo sobie mną głowy nie zaprzątała. Gdy człowiek pokazał że he means business wystrzeliła smakami jak z torpedy. Połączenie kawy z mlekiem, bez cukru, w takich proporcjach, że nawet mnie zaskoczył ten niby znany stoutowy smaczek. Nie jest to mieszanka, jak przy praktycznie większości przedstawicieli tego stylu. Smaki świeżo zmielonej kawy i mleka (czy tam laktozy, jak kto woli i jest bardziej uparty) są przedzielone grubą linią, z łatwością można delektować się każdym z osobna. Pasują jednak do siebie jak rozdziały książki tworząc spójną całość. Coś jak podział w Pieśni Lodu i Ognia (Gra o Tron dla mniej rozgarniętych). Co prawda po mocniejszym ogrzaniu kawa przejmuje inicjatywę ale mleczne akcenty i tak pozostają wyraźne. Pojawia się też trochę czekolady, która nie miesza się jednak w sprawy głównych aktorów. Zalegający popiół pod koniec subtelnie dopełnia dzieła. Całość wytrawna, bez nawet szczypty cukru i cholernie aksamitna. Treściwe ale niezapychające. Brak owsianki z aromatu strasznie mnie ucieszył. Goryczka znikoma ale po co ona komu w mleczno-kawowym stoucie? Jedyny problem, maciupeńki, to odrobinkę za wysokie nagazowanie jak na mój gust. Mimo słabego aromatu uważam to za bardzo dobry początek stoutowego tygodnia.


(Stara etykieta)

Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

1 komentarz:

  1. 26 year-old Accountant I Doretta Dilger, hailing from Thornbury enjoys watching movies like Not Another Happy Ending and Surfing. Took a trip to Historic Centre of Salvador de Bahia and drives a Fox. w gore

    OdpowiedzUsuń


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com